1. Blog należy do serii Nitya. Zapraszam do czytania także innych blogów w naszej serii.
2. Mile widziana konstruktywna krytyka.
3. Leah jest postacią fikcyjną, ale całkowicie moją, także prosiłabym o nie plagiatowanie.
4. Miłego czytania

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział III

    Notkę dedykuję Ade, dzięki której łatwiej mi było pisać o wspólnym spotkaniu :)


    Leah i Marlene znajdowały się na zielonej polance, pośrodku jakiegoś starego lasu. Drzewa były ogromne, widać było, że mają swoje lata. Na środku przestrzeni stała mała drewniana chatka, z której komina leciał biały dym. Domek był bardzo ładny, Leah lubiła takie klimaty, więc często w takie miejsca jeździła na wakacje. Mogła się poczuć jak za dawnych czasów,  kiedy to nie było prądu, internetu czy telefonów komórkowych. Myśląc o tym nie sądziła jaka to była ironia, bo właśnie w takim miejscu się znalazła. Po chwili zauważyła, że przed domkiem siedzi jakiś starszy pan, ubrany w jakieś dziwaczne, stare ubrania. Mężczyzna bujał się na fotelu, popalał fajkę i z całą pewnością nie zwracał na nie uwagę. NA NIE?
- Co do cholery? - usłyszała przerażony szept przyjaciółki.
    W tym momencie do brunetki zaczęły dochodzić wszystkie informacje. Co się właściwie stało? Była tak przerażona obecną sytuacją, że dopiero po chwili zaczęły dobiegać do niej głosy. Dziewczyna rozejrzała się na boki i ze zdumieniem zauważyła, że nie są tu same z Marlene. Obok nich stało około dziesięć osób, wszyscy wyglądali na tak samo zdziwionych jak one. Postacie były w przeróżnym wieku i wyglądało na to, że różnych narodowości. Leah zauważyła, że czuje więź z niektórymi z nich, wiedziała, że nie każda z tych osób miała taki sam kryształ jak ona. Czyżby każda z nich mogła kierować czyimś umysłem? A może mieli różne inne moce?
    Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, pytając samych siebie o co tu chodzi. Dopiero po chwili mężczyzna z fajką odwrócił się w ich stronę. Leah miała wrażenie, że chciał im dać czas na okazanie swojego zdziwienia.
Nareszcie jesteście. Długo kazaliście na siebie czekać – mężczyzna zaczął mówić i ostatnie szepty ucichły, a wszystkie oczy zaczęły się w niego wpatrywać. Brunetka spojrzała na jego starą, pomarszczoną twarz. Wyglądał jakby każdy najmniejszy ruch sprawiał mu trudność, jednak jego głos wskazywał na to, że jeszcze wiele może przeżyć. - Witajcie w Mistyi. Moje imię brzmi Oren i to ja was tu wezwałem. Od dzisiaj jestem waszym mentorem, który pomoże wam w wypełnieniu waszej misji.
- Jakiej misji? - pomyślała Leah, a jej myśli na głos wypowiedział z pewnością najstarszy z uczestników. Mężczyzna wyglądał na pewnego siebie, statecznego i poważnego człowieka. Coś w jego postawie było przerażającego dla Lei, zawsze czuła respekt do osób „jego pokroju”. Oczywiście mógł się okazać miłym człowiekiem, ale wiedziała, że ciężko jej się bezie rozluźnić w jego towarzystwie.
    Starszy pan całkowicie zignorował pytanie mężczyzny. Przez chwilę milczał, spoglądając na wszystkich obecnych, nadal popalając sobie fajkę. Staruszek odniósł na Lei wrażenie jakby był z innej epoki - jego strój, sposób bycia i mówienia brzmiał jak w jakimś starodawnym filmie. Zaczęła zastanawiać się gdzie w ogóle oni się znaleźli.
- Skoro tu jesteście, to domyślam się, że każde z was posiada kryształ i w miarę zdaje sobie sprawę z faktu, że jesteście posiadaczami niezwykłej mocy. - Oren zatrzymywał spojrzenie osobno na każdej z osób, od których Leah czuła moc kryształu. Jej intuicja jej nie zawiodła. - Cała wasza moc i wszystkie siedem kryształów należało kiedyś do mojej siostry Nityi. Dostała je od naszego ojca Artymosa, w ramach pomocy w walce przeciwko złu. Jednak zło zbyt mocno wkradło się w serca ludzi i doprowadziło ją do zagłady. Wysłałem kryształy w świat, by znalazły godnych posiadaczy i oto jesteście – powiedział.
    Nityi? Arytmosa? Leah czuła jak wszystko miesza się w jej głowie. Wszystko wydawało jej się takie nierealne, że zaczynała wątpić, że to co się dzieje to jest prawda.
- Co się z nią stało? – wypaliła zanim zdążyła się powstrzymać. Spojrzenie Orena powędrowało od razu w jej stronę i poczuła jak świdruje ją swoim wzrokiem. Po chwili delikatnie się uśmiechnął, zaciągnął się fajką i nie spiesząc się zbytnio z odpowiedzią wypuścił powoli dym z płuc.
- Nie żyje – odpowiedział nie wyrażającym żadnych emocji tonem nie odrywając wzroku od Lei, jakby chciał ocenić jej reakcję na taką informację.
Zapadła cisza, każdy najprawdopodobniej analizował zaistniałą sytuację i zapewne tak jak i ona zastanawiał się co to wszystko ma znaczyć. Po dłuższej chwili starzec wstał z bujanego fotela i westchnął ciężko.
– Ale opowiem wam o tym i wielu innych rzeczach później – stwierdził jakby był już zmęczony tą sytuacją i chciał trochę odpocząć. - Na razie powinniście się rozgościć i zrobić ze sobą porządek.
    Oren wolnym krokiem udał się do swojej chatki, dając im znak, aby wszyscy poszli za nim. Chatka wydawała się być bardzo mała, więc Leah poczuła niepewność. Gdzie oni się wszyscy zmieszczą? Poczuła jak Marlene chwyta ją pod ramię i pociąga do przodu, aby się ruszyła z miejsca. Staruszek schylił się i odsunął leżącą na podłodze skórę ogromnego niedźwiedzia. Pod nią znajdowała się klapa. Oren otworzył ją i Leah spojrzała w dół. Znajdowały się tam schody, które prowadziły w ciemność. Starzec bez wahania zszedł na dół i pomału całe towarzystwo zaczęło podążać za nim. Leah z Marlene ruszyły jako ostatnie, zaraz za dwoma dziewczynami o identycznym wyglądzie, trzymającymi się za ręce. Kiedy zeszły na dół zobaczyły oświetlony pochodniami korytarz, o kamiennych ścianach i podłożu. Znajdowało się tam mnóstwo, ogromnych drewnianych drzwi.
- Macie tutaj mnóstwo pokoi. Każdy znajdzie coś dla siebie – wyjaśnił gospodarz. - Jeśli drzwi są zamknięte, to oznacza, że jest to moje prywatne pomieszczenie, do którego macie kategoryczny zakaz wejścia – rzekł mężczyzna i popatrzył na wszystkich groźnie.
    Jednak mężczyzna nie zatrzymał się w tym miejscu na dłużej i zaczął iść długim korytarzem o mrocznej poświacie. Leah wyobraziła sobie jakby miała w nocy iść sama do toalety przez ten ponury, ledwo oświetlony korytarz. Zresztą, gdzie tutaj jest toaleta? Westchnęła cicho, była już zmęczona nadmiarem nowych informacji i wszystkich wydarzeń. W końcu po przejściu długich korytarzy dotarli pod wielkie dębowe drzwi. Oren otworzył je i zaprosił wszystkich do środka gestem ręki. Pomieszczenie było ogromne, znajdował się tam duży kominek, wokół niego parę ławek, w całym pokoju rozmieszczone były stoły, a na środku pokoju stała skrzynia, z której Oren zaczął wyciągać różne stroje, podając każdemu któryś z nich. Leah spojrzała na swoją suknię i naprawdę zaczęła zastanawiać się czy nie znaleźli się w średniowieczu, ponieważ stroje na to wskazywały.
    Leah i Marlene spojrzały na siebie zdziwione i niepewne tego co jeszcze dzisiaj je spotka. Oren po rozdaniu strojów jakby przestał się nimi interesować i wszyscy zaczęli się pomału rozchodzić.
- Chodź – szepnęła Marlene i zaczęła iść w stronę wyjścia. Leah podążyła szybko za nią. Rzuciła nieśmiałe spojrzenie pozostałym obecnym, lekko się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia.
    Przyjaciółki wybrały pokój zaraz obok wielkiego salonu. Pomieszczenie było skromnie urządzone, ale schludnie. W środku znajdowały się dwa duże, drewniane łóżka i szafki, które wyglądały na bardzo stare. Podłoga i ściany tak jak i na korytarzu były z kamienia. Leah pomyślała o swoich ciepłych, puchatych kapciach, które miała nadzieję, że Marlene zapakowała.
- Czy my znalazłyśmy się w średniowieczu? - zapytała trochę przerażona Marlene, wypowiadając to co właśnie gnębiło jej przyjaciółkę.
- Ale czy to w ogóle możliwe? - zapytała Leah nie oczekując wcale odpowiedzi.
    Obie dziewczyny westchnęły ciężko i brunetka usiadła na łóżku.
- Pozwolisz, że wezmę te? - zapytała kładąc się na pościeli. Łóżko było nienaturalnie miękkie i Leah poczuła jak od razu zamykają się jej oczy.
- Normalnie bałabym się tu zasnąć, ale muszę się zdrzemnąć. - Marlene zajęła drugie łóżko.
- Dziękuję, że przyjechałaś tu ze mną – powiedziała cicho brunetka. - Bez ciebie nie dałabym rady.
- Nie ma za co, mała – odpowiedziała przyjaciółka uśmiechając się lekko. - Nie bardzo mi się tu podoba, ale dla ciebie wszystko.
- Jesteś wielka, Dylan. - Leah lubiła się zwracać do blondynki po nazwisku. Uważała, że bardziej do niej pasuje i podkreśla jej mocny charakter.
    Marlene odwróciła się w drugą stronę, a Leah zaczęła wpatrywać się w wysoki sufit przerażona tym co ją czeka. Oren wspominał o jakiejś misji. Czy ona będzie niebezpieczna? Mimo że w końcu dotarły tam gdzie powinny to nadal nic się nie wyjaśniło. Ciągle miała mnóstwo pytań, które nie doczekały się odpowiedzi. Zaczęła żałować, że dostała ten kryształ, bo co w niej takiego wyjątkowego? W jaki sposób miała by pomóc reszcie, kiedy nawet nie umiała przełamać swej nieśmiałości. Była tylko drobną, skromną dziewczyną, więc cokolwiek ich czeka to z pewnością się do niczego nie przyda. Rozmyślając tak nawet nie spostrzegła kiedy zasnęła. Śniły się jej dziwne rzeczy, jakieś przerażające postacie jakby z horroru, obrazy zmieniały się co chwilę, migając tak szybko, że nie mogła za bardzo zrozumieć co oznaczają. Przebudziła się nagle i odetchnęła z ulgą. Była strasznie zmęczona i chciała odpocząć, ale to co działo się w jej głowie nie pozwalało jej na to.
    Wpadła na dość egoistyczny pomysł i stwierdziła, że wykorzysta do tego Marlene, która chrapała w najlepsze. Brunetka zamknęła oczy i skupiła się na swojej przyjaciółce. Po chwili zobaczyła obrazy ze snu przyjaciółki. Wyglądało to dla niej tak jakby siedziała w kinie i oglądała film, który obrazował to co się dzieje w głowie Marlene. Blondynce śniła się rozświetlona promieniami słońca łąka, pełna różnokolorowych kwiatów, a na jej środku leżała Marlene oglądając przelatujące na niebie obłoki. Leah skupiając się na niby monotonnym, ale mimo wszystko uspokajającym śnie przyjaciółki zaczęła się rozluźniać. Postanowiła urozmaicić sen dziewczyny i wyobraziła sobie przystojnego Dereka, w którym dziewczyna się podkochuje. Po chwili chłopak pojawił się polance, a Leah stwierdziła, że czas opuścić sen koleżanki.
    Otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Coraz więcej możliwości odkrywała w swoim darze. Nie sądziła, że może aż tak ingerować w czyjąś psychikę.
- Będę dobrym psychologiem z taką mocą – pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. - Może nie będzie tak strasznie źle tutaj?

1 komentarz:

  1. Aż mi trochę przykro czytać jak wszystkie nasze postacie muszą się tak miotać i starać się poradzić sobie z natłokiem wrażeń i zmian. Mimo wrażliwej natury uważam, że Leah nieźle sobie radzi. Jakby chciała poćwiczyć swoje zdolności, zapraszam do moich snów, przyda im się mała korekta ;)

    OdpowiedzUsuń