Notkę dedykuję Ade, dzięki której łatwiej mi było pisać o wspólnym spotkaniu :)
Leah i Marlene znajdowały się na zielonej polance, pośrodku jakiegoś
starego lasu. Drzewa były ogromne, widać było, że mają swoje lata. Na
środku przestrzeni stała mała drewniana chatka, z której komina leciał
biały dym. Domek był bardzo ładny, Leah lubiła takie klimaty, więc
często w takie miejsca jeździła na wakacje. Mogła się poczuć jak za
dawnych czasów, kiedy to nie było prądu, internetu czy telefonów
komórkowych. Myśląc o tym nie sądziła jaka to była ironia, bo właśnie w
takim miejscu się znalazła. Po chwili zauważyła, że przed domkiem siedzi
jakiś starszy pan, ubrany w jakieś dziwaczne, stare ubrania. Mężczyzna
bujał się na fotelu, popalał fajkę i z całą pewnością nie zwracał na nie
uwagę. NA NIE?
- Co do cholery? - usłyszała przerażony szept przyjaciółki.
W tym momencie do brunetki zaczęły dochodzić wszystkie informacje. Co
się właściwie stało? Była tak przerażona obecną sytuacją, że dopiero po
chwili zaczęły dobiegać do niej głosy. Dziewczyna rozejrzała się na boki
i ze zdumieniem zauważyła, że nie są tu same z Marlene. Obok nich stało
około dziesięć osób, wszyscy wyglądali na tak samo zdziwionych jak one.
Postacie były w przeróżnym wieku i wyglądało na to, że różnych
narodowości. Leah zauważyła, że czuje więź z niektórymi z nich,
wiedziała, że nie każda z tych osób miała taki sam kryształ jak ona.
Czyżby każda z nich mogła kierować czyimś umysłem? A może mieli różne
inne moce?
Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, pytając samych
siebie o co tu chodzi. Dopiero po chwili mężczyzna z fajką odwrócił się w
ich stronę. Leah miała wrażenie, że chciał im dać czas na okazanie
swojego zdziwienia.
Nareszcie jesteście. Długo kazaliście na siebie
czekać – mężczyzna zaczął mówić i ostatnie szepty ucichły, a wszystkie
oczy zaczęły się w niego wpatrywać. Brunetka spojrzała na jego starą,
pomarszczoną twarz. Wyglądał jakby każdy najmniejszy ruch sprawiał mu
trudność, jednak jego głos wskazywał na to, że jeszcze wiele może
przeżyć. - Witajcie w Mistyi. Moje imię brzmi Oren i to ja was tu
wezwałem. Od dzisiaj jestem waszym mentorem, który pomoże wam w
wypełnieniu waszej misji.
- Jakiej misji? - pomyślała Leah, a jej
myśli na głos wypowiedział z pewnością najstarszy z uczestników.
Mężczyzna wyglądał na pewnego siebie, statecznego i poważnego człowieka.
Coś w jego postawie było przerażającego dla Lei, zawsze czuła respekt
do osób „jego pokroju”. Oczywiście mógł się okazać miłym człowiekiem,
ale wiedziała, że ciężko jej się bezie rozluźnić w jego towarzystwie.
Starszy pan całkowicie zignorował pytanie mężczyzny. Przez chwilę
milczał, spoglądając na wszystkich obecnych, nadal popalając sobie
fajkę. Staruszek odniósł na Lei wrażenie jakby był z innej epoki - jego
strój, sposób bycia i mówienia brzmiał jak w jakimś starodawnym filmie.
Zaczęła zastanawiać się gdzie w ogóle oni się znaleźli.
- Skoro tu
jesteście, to domyślam się, że każde z was posiada kryształ i w miarę
zdaje sobie sprawę z faktu, że jesteście posiadaczami niezwykłej mocy. -
Oren zatrzymywał spojrzenie osobno na każdej z osób, od których Leah
czuła moc kryształu. Jej intuicja jej nie zawiodła. - Cała wasza moc i
wszystkie siedem kryształów należało kiedyś do mojej siostry Nityi.
Dostała je od naszego ojca Artymosa, w ramach pomocy w walce przeciwko
złu. Jednak zło zbyt mocno wkradło się w serca ludzi i doprowadziło ją
do zagłady. Wysłałem kryształy w świat, by znalazły godnych posiadaczy i
oto jesteście – powiedział.
Nityi? Arytmosa? Leah czuła jak
wszystko miesza się w jej głowie. Wszystko wydawało jej się takie
nierealne, że zaczynała wątpić, że to co się dzieje to jest prawda.
-
Co się z nią stało? – wypaliła zanim zdążyła się powstrzymać.
Spojrzenie Orena powędrowało od razu w jej stronę i poczuła jak świdruje
ją swoim wzrokiem. Po chwili delikatnie się uśmiechnął, zaciągnął się
fajką i nie spiesząc się zbytnio z odpowiedzią wypuścił powoli dym z
płuc.
- Nie żyje – odpowiedział nie wyrażającym żadnych emocji tonem
nie odrywając wzroku od Lei, jakby chciał ocenić jej reakcję na taką
informację.
Zapadła cisza, każdy najprawdopodobniej analizował
zaistniałą sytuację i zapewne tak jak i ona zastanawiał się co to
wszystko ma znaczyć. Po dłuższej chwili starzec wstał z bujanego fotela i
westchnął ciężko.
– Ale opowiem wam o tym i wielu innych rzeczach
później – stwierdził jakby był już zmęczony tą sytuacją i chciał trochę
odpocząć. - Na razie powinniście się rozgościć i zrobić ze sobą
porządek.
Oren wolnym krokiem udał się do swojej chatki, dając
im znak, aby wszyscy poszli za nim. Chatka wydawała się być bardzo mała,
więc Leah poczuła niepewność. Gdzie oni się wszyscy zmieszczą? Poczuła
jak Marlene chwyta ją pod ramię i pociąga do przodu, aby się ruszyła z
miejsca. Staruszek schylił się i odsunął leżącą na podłodze skórę
ogromnego niedźwiedzia. Pod nią znajdowała się klapa. Oren otworzył ją i
Leah spojrzała w dół. Znajdowały się tam schody, które prowadziły w
ciemność. Starzec bez wahania zszedł na dół i pomału całe towarzystwo
zaczęło podążać za nim. Leah z Marlene ruszyły jako ostatnie, zaraz za
dwoma dziewczynami o identycznym wyglądzie, trzymającymi się za ręce.
Kiedy zeszły na dół zobaczyły oświetlony pochodniami korytarz, o
kamiennych ścianach i podłożu. Znajdowało się tam mnóstwo, ogromnych
drewnianych drzwi.
- Macie tutaj mnóstwo pokoi. Każdy znajdzie coś
dla siebie – wyjaśnił gospodarz. - Jeśli drzwi są zamknięte, to oznacza,
że jest to moje prywatne pomieszczenie, do którego macie kategoryczny
zakaz wejścia – rzekł mężczyzna i popatrzył na wszystkich groźnie.
Jednak mężczyzna nie zatrzymał się w tym miejscu na dłużej i zaczął iść
długim korytarzem o mrocznej poświacie. Leah wyobraziła sobie jakby
miała w nocy iść sama do toalety przez ten ponury, ledwo oświetlony
korytarz. Zresztą, gdzie tutaj jest toaleta? Westchnęła cicho, była już
zmęczona nadmiarem nowych informacji i wszystkich wydarzeń. W końcu po
przejściu długich korytarzy dotarli pod wielkie dębowe drzwi. Oren
otworzył je i zaprosił wszystkich do środka gestem ręki. Pomieszczenie
było ogromne, znajdował się tam duży kominek, wokół niego parę ławek, w
całym pokoju rozmieszczone były stoły, a na środku pokoju stała
skrzynia, z której Oren zaczął wyciągać różne stroje, podając każdemu
któryś z nich. Leah spojrzała na swoją suknię i naprawdę zaczęła
zastanawiać się czy nie znaleźli się w średniowieczu, ponieważ stroje na
to wskazywały.
Leah i Marlene spojrzały na siebie zdziwione i
niepewne tego co jeszcze dzisiaj je spotka. Oren po rozdaniu strojów
jakby przestał się nimi interesować i wszyscy zaczęli się pomału
rozchodzić.
- Chodź – szepnęła Marlene i zaczęła iść w stronę
wyjścia. Leah podążyła szybko za nią. Rzuciła nieśmiałe spojrzenie
pozostałym obecnym, lekko się uśmiechnęła i wyszła z pomieszczenia.
Przyjaciółki wybrały pokój zaraz obok wielkiego salonu. Pomieszczenie
było skromnie urządzone, ale schludnie. W środku znajdowały się dwa
duże, drewniane łóżka i szafki, które wyglądały na bardzo stare. Podłoga
i ściany tak jak i na korytarzu były z kamienia. Leah pomyślała o
swoich ciepłych, puchatych kapciach, które miała nadzieję, że Marlene
zapakowała.
- Czy my znalazłyśmy się w średniowieczu? - zapytała
trochę przerażona Marlene, wypowiadając to co właśnie gnębiło jej
przyjaciółkę.
- Ale czy to w ogóle możliwe? - zapytała Leah nie oczekując wcale odpowiedzi.
Obie dziewczyny westchnęły ciężko i brunetka usiadła na łóżku.
-
Pozwolisz, że wezmę te? - zapytała kładąc się na pościeli. Łóżko było
nienaturalnie miękkie i Leah poczuła jak od razu zamykają się jej oczy.
- Normalnie bałabym się tu zasnąć, ale muszę się zdrzemnąć. - Marlene zajęła drugie łóżko.
- Dziękuję, że przyjechałaś tu ze mną – powiedziała cicho brunetka. - Bez ciebie nie dałabym rady.
- Nie ma za co, mała – odpowiedziała przyjaciółka uśmiechając się lekko. - Nie bardzo mi się tu podoba, ale dla ciebie wszystko.
-
Jesteś wielka, Dylan. - Leah lubiła się zwracać do blondynki po
nazwisku. Uważała, że bardziej do niej pasuje i podkreśla jej mocny
charakter.
Marlene odwróciła się w drugą stronę, a Leah zaczęła
wpatrywać się w wysoki sufit przerażona tym co ją czeka. Oren wspominał o
jakiejś misji. Czy ona będzie niebezpieczna? Mimo że w końcu dotarły
tam gdzie powinny to nadal nic się nie wyjaśniło. Ciągle miała mnóstwo
pytań, które nie doczekały się odpowiedzi. Zaczęła żałować, że dostała
ten kryształ, bo co w niej takiego wyjątkowego? W jaki sposób miała by
pomóc reszcie, kiedy nawet nie umiała przełamać swej nieśmiałości. Była
tylko drobną, skromną dziewczyną, więc cokolwiek ich czeka to z
pewnością się do niczego nie przyda. Rozmyślając tak nawet nie
spostrzegła kiedy zasnęła. Śniły się jej dziwne rzeczy, jakieś
przerażające postacie jakby z horroru, obrazy zmieniały się co chwilę,
migając tak szybko, że nie mogła za bardzo zrozumieć co oznaczają.
Przebudziła się nagle i odetchnęła z ulgą. Była strasznie zmęczona i
chciała odpocząć, ale to co działo się w jej głowie nie pozwalało jej na
to.
Wpadła na dość egoistyczny pomysł i stwierdziła, że
wykorzysta do tego Marlene, która chrapała w najlepsze. Brunetka
zamknęła oczy i skupiła się na swojej przyjaciółce. Po chwili zobaczyła
obrazy ze snu przyjaciółki. Wyglądało to dla niej tak jakby siedziała w
kinie i oglądała film, który obrazował to co się dzieje w głowie
Marlene. Blondynce śniła się rozświetlona promieniami słońca łąka, pełna
różnokolorowych kwiatów, a na jej środku leżała Marlene oglądając
przelatujące na niebie obłoki. Leah skupiając się na niby monotonnym,
ale mimo wszystko uspokajającym śnie przyjaciółki zaczęła się
rozluźniać. Postanowiła urozmaicić sen dziewczyny i wyobraziła sobie
przystojnego Dereka, w którym dziewczyna się podkochuje. Po chwili
chłopak pojawił się polance, a Leah stwierdziła, że czas opuścić sen
koleżanki.
Otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Coraz więcej
możliwości odkrywała w swoim darze. Nie sądziła, że może aż tak
ingerować w czyjąś psychikę.
- Będę dobrym psychologiem z taką mocą – pomyślała i uśmiechnęła się do siebie. - Może nie będzie tak strasznie źle tutaj?
Aż mi trochę przykro czytać jak wszystkie nasze postacie muszą się tak miotać i starać się poradzić sobie z natłokiem wrażeń i zmian. Mimo wrażliwej natury uważam, że Leah nieźle sobie radzi. Jakby chciała poćwiczyć swoje zdolności, zapraszam do moich snów, przyda im się mała korekta ;)
OdpowiedzUsuń