Leah jest osobą, która miała niezwykłą pamięć. Wystarczyło jej
przeczytać coś jeden jedyny raz i praktycznie wszystko pamiętała. Dzięki
tej umiejętności była wzorową studentką, z wysoką średnią i co za tym
idzie wysokim stypendium. Mimo tego, że dziewczyna miała najwyższą
średnią na roku nie potrafiła uwierzyć w siebie. Spędzała nad książkami
wiele niepotrzebnych godzin, gdyż bała się, że to co umie jej nie
wystarczy i nawet przed samym wejściem na zajęcia drżała ze strachu, że
nie poświęciła książkom wystarczająco dużo czasu. Dobra pamięć nie była
jednak tylko zaletą, ale także wadą. Leah z natury była osobą lubiącą
monotonię. Kiedy już się do czegoś przyzwyczaiła nie chciała tego
zmieniać. Zmienność przerażała ją i to bardzo negatywnie wpływało na jej
nastrój. Kiedy ktoś ją zranił, nigdy nie potrafiła zapomnieć. Pamiętała
każde, nawet najdrobniejsze anomalia w zachowaniu ludzi, z którymi na
co dzień funkcjonowała, zwłaszcza tych bliskich. Najczęściej wybaczała,
ponieważ z natury jest osobą nieprzeciętnie dobrą, co także nie pomagało
jej w życiu, gdyż często ludzie wykorzystywali to do swoich
egoistycznych celów, ale nigdy nie zapominała. Te okrutne, czarne mary,
siedzące jej w głowie, którymi były dla niej złe wspomnienia dręczyły ją
i często nie potrafiła już być tak blisko z tą osobą, która ją zraniła,
mimo że próbowała z całych sił.
Dziewczyna bardzo interesowała
się umysłem ludzkim, psychiką człowieka i jego zachowaniami, które
zawsze starała się zrozumieć. Nigdy nie oceniała kogoś, nie wiedząc, co
nim kierowało kiedy postępował w ten, a nie inny sposób. W związku ze
swoimi zainteresowaniami wybrała swój kierunek studiów jakim była
Psychologia. Decydując się na niego kierowała się przede wszystkim
chęcią zrozumienia aspektów psychologicznych zachowań człowieka.
W tym momencie siedziała na obrotowym, granatowym krześle w swoim
pokoju w akademiku, trzymając nogi wyprostowane na biurku, które było
zawalone stertami papierów i książek potrzebnych jej do przygotowania do
zajęć z 'Psychologii różnic indywidualnych'. Jej profesor, choć młody,
ale zbytnio ambitny wymagał od nich ogromu wiadomości na każdych
zajęciach, więc każdy wtorek przesiadywała zamknięta w tym małym
pokoiku, ucząc się.
Leah próbowała skupić się na czytaniu, lecz
jej oczy zamykały się ze zmęczenia. Przetarła je ręką, odłożyła notatki i
postanowiła zrobić sobie kawę. Wstała z krzesła, przeciągnęła się
leniwie i podeszła do szafki, ale kawy w niej nie znalazła. Westchnęła z
rezygnacją. Jej współlokatorka Marlene, choć o zgubnej delikatnej
urodzie przeuroczej blondynki była diabłem wcielonym. Z natury była
osobą głośną, przemądrzałą i egoistyczną, ale także i najlepszą
przyjaciółką Lei. Bardzo często wypijała i wyjadała produkty, które nie
należały do niej, nie pytając nawet o pozwolenie. Tym razem skończyła
się kawa, choć Leah nie pije jej za często, także od razu wiadomo kogo
to wina.
Dziewczyna stwierdziła, że bez kawy nie da rady więcej
się uczyć, więc przejdzie się po nią do sklepu, zwłaszcza, że sam spacer
dobrze jej zrobi. Podeszła do toaletki, przeczesała sobie włosy i
spojrzała na swoje odbicie. Leah uważała się za osobę przeciętnie ładną.
Miała czystą cerę, okrągłe, ciemnobrązowe, wręcz czarne oczy i
kruczoczarne, lejące się włosy, lekko falujące się na końcach. Nie
lubiła tych loków, więc prostownica była jej nieodłączną towarzyszką.
Nie wyobrażała sobie życia bez prądu, jej włosy by doprowadziły ją do
szału. Była osobą szczupłą, może nie o figurze fotomodelki, ale na pewno
też nie zwyczajnej. Jej głównym atutem, przynajmniej ona tak uważała
były długie nogi, które uwielbiała podkreślać wysokimi obcasami. Rzadko
ubierała innego rodzaju buty.
Brunetka związała gumką niesforne
loki, wzięła torebkę i wyszła z pokoju. Korytarz akademika jak zwykle
był pełen ludzi, którzy zbytnio nie przejmowali się takimi jak ona,
czyli starających się uczyć. Dziewczynę dziwiło to, że ci ludzie
wiecznie mają czas na zabawę, niektórych nigdy nie widziała przy
książkach, a Uniwersytet Kalifornijski był na całkiem wysokim poziomie.
Czasami zastanawiała się czy to ona jest taka głupia, że tyle musi
spędzać czasu przy książkach, czy oni są jacyś wybitnie mądrzy.
Zeszła piętro niżej i zapukała do pierwszych drzwi zaraz przy schodach.
Usłyszała ciche szmery, marudzenia i ciche przekleństwa i po chwili
drzwi otworzył się.
- Cześć, kochanie – uśmiechnęła się i stanęła na palcach, by pocałować chłopaka w policzek. - Idę do sklepu, chcesz coś?
Chłopak jeszcze trochę zaspany podrapał się po głowie i zmrużył oczy.
Ciężko docierały do niego jeszcze słowa, ponieważ Leah wyrwała go ze
snu. Spojrzał na dziewczynę coraz bardziej obecnym wzrokiem i kiwnął
głową.
- Poczekaj chwilkę, przebiorę się i pójdę z tobą – powiedział i wszedł z powrotem do pokoju zamykając za sobą drzwi.
Był to chłopak Lei o imieniu Matt. Nigdy nie wchodziła do jego pokoju,
ponieważ było to niebezpieczne dla zdrowia. On i jego współlokator byli
największymi bałaganiarzami jakich Leah kiedykolwiek poznała, więc
potknięcie się, upadek lub zatrucie nieświerzym powietrzem było bardzo
prawdopodobne. Chłopaka poznała w dzień rozpoczęcia studiów. Był on jej
męskim odpowiednikiem. Znajomi żartowali sobie, że wyglądają bardziej
jak rodzeństwo niż para. Matt miał podobne rysy twarzy, wręcz identyczne
oczy i włosy tego samego koloru. Choć dziewczyna uważała, że Matt jest
'ich' lepszą wersją.
Sklep był bardzo blisko ich kampusu,
wystarczyło wyjść na ulicę, przejść pasaż targowy i już na rogu był
sklep. Na kramach można było znaleźć wiele badziewnej biżuterii, lecz
Leah lubiła tamtędy przechodzić, ponieważ mogła czasem poszukać czegoś
przyzwoitego, co od czasu do czasu się zdarzało. Dziewczyna wiedziała,
że raczej nic z tego nigdy nie założy, ale cieszyła się, mogąc pomóc tym
kobietom, które najpierw spędzały wiele godzin, robiąc tą biżuterię
własnoręcznie, a następnie przesiadując na tym targu, próbując coś
sprzedać.
- Popatrz jaki ładny pierścionek - powiedział Matt i
pociągnął ją w stronę jednego z kramów. Leah zmarszczyła oczy ze
zdziwienia, gdyż Matt, jako chłopak nigdy nie patrzył na takie rzeczy, a
już na pewno nie ciągnął ją pierwszy w tą stronę. Jednak kiedy
spojrzała na pierścionek, którym wymachiwał chłopak przestała się
dziwić. Ciężko byłoby takiego pięknego pierścionka nie zauważyć. Jednak
chłopak nie chciał podać jej go do ręki, tylko od razu zwrócił się do
ekspedientki, by kupić przedmiot.
- Chodź. - Złapał ją znów za rękę i pociągnął w stronę pustego zaułku za targiem.
Uklęknął na jedno kolano, wyciągnął pierścionek przez siebie, a Leah zrobiła przerażone oczy.
- Czy wyjdziesz za mnie? - zapytał poważnie.
Leah patrzyła na niego jak zamurowana. Owszem, kochała go, ale na pewno
nie myślała jeszcze o ślubie! Nagle chłopak wybuchnął śmiechem.
- Ale zrobiłaś minę! - wykrztusił ciągle się śmiejąc. - Żartowałem. - Podniósł się z ziemi i podał Lei pierścionek.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, zaśmiała się i wzięła pierścionek do
ręki. Wtedy wszystko zawirowało, rozbłysło się zielone światło i
dziewczyna straciła kontakt z rzeczywistością.
Obudziła się w swoim własnym łóżku. Czuła się słabo i kiedy otworzyła
oczy wszystko było rozmyte i jakby za mgłą. Zamrugała parę razy żeby
złapać ostrość i oparła się na rękach, aby podsunąć się do góry. Na jej
łóżku siedziała Marlene i Matt, którzy rozmawiali ze sobą szeptem.
- C-co się stało? - wymruczała, zwracając tym samym uwagę swoich przyjaciół na siebie.
- Zemdlałaś kiedy wzięłaś pierścionek do ręki. Chyba naprawdę przestraszyłaś się, że się ci oświadczam – zachichotał brunet.
Leah rozejrzała się w poszukiwaniu pierścionka, ale nigdzie go nie było. W kieszeniach także go nie znalazła.
- Nie mam go.
-
Pewnie wypadł ci kiedy upadłaś. - Matt wstał z łóżka i pogłaskał
dziewczynę po głowie. - Połóż się, mała. Upadłaś na ziemię, może ci być
słabo.
- Szkoda. Był bardzo ładny – westchnęła dziewczyna i położyła
się, zamykając oczy. Słyszała jeszcze jakby z oddali głosy obecnych w
pokoju, ale nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.
Obudziła się kiedy było już ciemno. Spojrzała na zegarek i przeklęła
cicho. Ma tyle nauki na jutrzejszy dzień, a prawie nic się nie nauczyła!
Westchnęła i stwierdziła, że i tak już dzisiaj nic z tego nie będzie.
Wstała z łóżka i poszła do łazienki. Rozebrała się i weszła pod
prysznic. Nalała sobie na rękę żelu pod prysznic i zaczęła rozprowadzać
po ciele. Kiedy zbliżyła się do okolicy lędźwi poczuła zgrubienie na
plecach. Gdy go dotknęła poczuła pieczenie w tej okolicy i z paniki
szybko oderwała rękę. Wyszła szybko spod prysznica i spojrzała do lustra
na swoje plecy. Na dole kręgosłupa widniał kryształ w odcieniu zieleni,
identyczny jak ten w pierścionku, który kupił jej Matt. Dotknęła tego
miejsca jeszcze raz i wtedy usłyszała w głowie bardzo wyraźny szept:
- Musisz wyruszyć do Mestii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz