1. Blog należy do serii Nitya. Zapraszam do czytania także innych blogów w naszej serii.
2. Mile widziana konstruktywna krytyka.
3. Leah jest postacią fikcyjną, ale całkowicie moją, także prosiłabym o nie plagiatowanie.
4. Miłego czytania

poniedziałek, 24 września 2012

Prolog.

  Leah jest osobą, która miała niezwykłą pamięć. Wystarczyło jej przeczytać coś jeden jedyny raz i praktycznie wszystko pamiętała. Dzięki tej umiejętności była wzorową studentką, z wysoką średnią i co za tym idzie wysokim stypendium. Mimo tego, że dziewczyna miała najwyższą średnią na roku nie potrafiła uwierzyć w siebie. Spędzała nad książkami wiele niepotrzebnych godzin, gdyż bała się, że to co umie jej nie wystarczy i nawet przed samym wejściem na zajęcia drżała ze strachu, że nie poświęciła książkom wystarczająco dużo czasu. Dobra pamięć nie była jednak tylko zaletą, ale także wadą. Leah z natury była osobą lubiącą monotonię. Kiedy już się do czegoś przyzwyczaiła nie chciała tego zmieniać. Zmienność przerażała ją i to bardzo negatywnie wpływało na jej nastrój. Kiedy ktoś ją zranił, nigdy nie potrafiła zapomnieć. Pamiętała każde, nawet najdrobniejsze anomalia w zachowaniu ludzi, z którymi na co dzień funkcjonowała, zwłaszcza tych bliskich. Najczęściej wybaczała, ponieważ z natury jest osobą nieprzeciętnie dobrą, co także nie pomagało jej w życiu, gdyż często ludzie wykorzystywali to do swoich egoistycznych celów, ale nigdy nie zapominała. Te okrutne, czarne mary, siedzące jej w głowie, którymi były dla niej złe wspomnienia dręczyły ją i często nie potrafiła już być tak blisko z tą osobą, która ją zraniła, mimo że próbowała z całych sił.
    Dziewczyna bardzo interesowała się umysłem ludzkim, psychiką człowieka i jego zachowaniami, które zawsze starała się zrozumieć. Nigdy nie oceniała kogoś, nie wiedząc, co nim kierowało kiedy postępował w ten, a nie inny sposób. W związku ze swoimi zainteresowaniami wybrała swój kierunek studiów jakim była Psychologia. Decydując się na niego kierowała się przede wszystkim chęcią zrozumienia aspektów psychologicznych zachowań człowieka.
    W tym momencie siedziała na obrotowym, granatowym krześle w swoim pokoju w akademiku, trzymając nogi wyprostowane na biurku, które było zawalone stertami papierów i książek potrzebnych jej do przygotowania do zajęć z 'Psychologii różnic indywidualnych'. Jej profesor, choć młody, ale zbytnio ambitny wymagał od nich ogromu wiadomości na każdych zajęciach, więc każdy wtorek przesiadywała zamknięta w tym małym pokoiku, ucząc się.
    Leah próbowała skupić się na czytaniu, lecz jej oczy zamykały się ze zmęczenia. Przetarła je ręką, odłożyła notatki i postanowiła zrobić sobie kawę. Wstała z krzesła, przeciągnęła się leniwie i podeszła do szafki, ale kawy w niej nie znalazła. Westchnęła z rezygnacją. Jej współlokatorka Marlene, choć o zgubnej delikatnej urodzie przeuroczej blondynki była diabłem wcielonym. Z natury była osobą głośną, przemądrzałą i egoistyczną, ale także i najlepszą przyjaciółką Lei. Bardzo często wypijała i wyjadała produkty, które nie należały do niej, nie pytając nawet o pozwolenie. Tym razem skończyła się kawa, choć Leah nie pije jej za często, także od razu wiadomo kogo to wina.
    Dziewczyna stwierdziła, że bez kawy nie da rady więcej się uczyć, więc przejdzie się po nią do sklepu, zwłaszcza, że sam spacer dobrze jej zrobi. Podeszła do toaletki, przeczesała sobie włosy i spojrzała na swoje odbicie. Leah uważała się za osobę przeciętnie ładną. Miała czystą cerę, okrągłe, ciemnobrązowe, wręcz czarne oczy i kruczoczarne, lejące się włosy, lekko falujące się na końcach. Nie lubiła tych loków, więc prostownica była jej nieodłączną towarzyszką. Nie wyobrażała sobie życia bez prądu, jej włosy by doprowadziły ją do szału. Była osobą szczupłą, może nie o figurze fotomodelki, ale na pewno też nie zwyczajnej. Jej głównym atutem, przynajmniej ona tak uważała były długie nogi, które uwielbiała podkreślać wysokimi obcasami. Rzadko ubierała innego rodzaju buty.
    Brunetka związała gumką niesforne loki, wzięła torebkę i wyszła z pokoju. Korytarz akademika jak zwykle był pełen ludzi, którzy zbytnio nie przejmowali się takimi jak ona, czyli starających się uczyć. Dziewczynę dziwiło to, że ci ludzie wiecznie mają czas na zabawę, niektórych nigdy nie widziała przy książkach, a Uniwersytet Kalifornijski był na całkiem wysokim poziomie. Czasami zastanawiała się czy to ona jest taka głupia, że tyle musi spędzać czasu przy książkach, czy oni są jacyś wybitnie mądrzy.
    Zeszła piętro niżej i zapukała do pierwszych drzwi zaraz przy schodach. Usłyszała ciche szmery, marudzenia i ciche przekleństwa i po chwili drzwi otworzył się.
- Cześć, kochanie – uśmiechnęła się i stanęła na palcach, by pocałować chłopaka w policzek. - Idę do sklepu, chcesz coś?
    Chłopak jeszcze trochę zaspany podrapał się po głowie i zmrużył oczy. Ciężko docierały do niego jeszcze słowa, ponieważ Leah wyrwała go ze snu. Spojrzał na dziewczynę coraz bardziej obecnym wzrokiem i kiwnął głową.
- Poczekaj chwilkę, przebiorę się i pójdę z tobą – powiedział i wszedł z powrotem do pokoju zamykając za sobą drzwi.
    Był to chłopak Lei o imieniu Matt. Nigdy nie wchodziła do jego pokoju, ponieważ było to niebezpieczne dla zdrowia. On i jego współlokator byli największymi bałaganiarzami jakich Leah kiedykolwiek poznała, więc potknięcie się, upadek lub zatrucie nieświerzym powietrzem było bardzo prawdopodobne. Chłopaka poznała w dzień rozpoczęcia studiów. Był on jej męskim odpowiednikiem. Znajomi żartowali sobie, że wyglądają bardziej jak rodzeństwo niż para. Matt miał podobne rysy twarzy, wręcz identyczne oczy i włosy tego samego koloru. Choć dziewczyna uważała, że Matt jest 'ich' lepszą wersją.
    Sklep był bardzo blisko ich kampusu, wystarczyło wyjść na ulicę, przejść pasaż targowy i już na rogu był sklep. Na kramach można było znaleźć wiele badziewnej biżuterii, lecz Leah lubiła tamtędy przechodzić, ponieważ mogła czasem poszukać czegoś przyzwoitego, co od czasu do czasu się zdarzało. Dziewczyna wiedziała, że raczej nic z tego nigdy nie założy, ale cieszyła się, mogąc pomóc tym kobietom, które najpierw spędzały wiele godzin, robiąc tą biżuterię własnoręcznie, a następnie przesiadując na tym targu, próbując coś sprzedać.
- Popatrz jaki ładny pierścionek  - powiedział Matt i pociągnął ją w stronę jednego z kramów. Leah zmarszczyła oczy ze zdziwienia, gdyż Matt, jako chłopak nigdy nie patrzył na takie rzeczy, a już na pewno nie ciągnął ją pierwszy w tą stronę. Jednak kiedy spojrzała na pierścionek, którym wymachiwał chłopak przestała się dziwić. Ciężko byłoby takiego pięknego pierścionka nie zauważyć. Jednak chłopak nie chciał podać jej go do ręki, tylko od razu zwrócił się do ekspedientki, by kupić przedmiot.
- Chodź. - Złapał ją znów za rękę i pociągnął w stronę pustego zaułku za targiem.
    Uklęknął na jedno kolano, wyciągnął pierścionek przez siebie, a Leah zrobiła przerażone oczy.
- Czy wyjdziesz za mnie? - zapytał poważnie.
    Leah patrzyła na niego jak zamurowana. Owszem, kochała go, ale na pewno nie myślała jeszcze o ślubie! Nagle chłopak wybuchnął śmiechem.
- Ale zrobiłaś minę! - wykrztusił ciągle się śmiejąc. - Żartowałem. - Podniósł się z ziemi i podał Lei pierścionek.
    Dziewczyna odetchnęła z ulgą, zaśmiała się i wzięła pierścionek do ręki. Wtedy wszystko zawirowało, rozbłysło się zielone światło i dziewczyna straciła kontakt z rzeczywistością.



    Obudziła się w swoim własnym łóżku. Czuła się słabo i kiedy otworzyła oczy wszystko było rozmyte i jakby za mgłą. Zamrugała parę razy żeby złapać ostrość i oparła się na rękach, aby podsunąć się do góry. Na jej łóżku siedziała Marlene i Matt, którzy rozmawiali ze sobą szeptem.
- C-co się stało? - wymruczała, zwracając tym samym uwagę swoich przyjaciół na siebie.
- Zemdlałaś kiedy wzięłaś pierścionek do ręki. Chyba naprawdę przestraszyłaś się, że się ci oświadczam – zachichotał brunet.
    Leah rozejrzała się w poszukiwaniu pierścionka, ale nigdzie go nie było. W kieszeniach także go nie znalazła.
- Nie mam go.
- Pewnie wypadł ci kiedy upadłaś. - Matt wstał z łóżka i pogłaskał dziewczynę po głowie. - Połóż się, mała. Upadłaś na ziemię, może ci być słabo.
- Szkoda. Był bardzo ładny – westchnęła dziewczyna i położyła się, zamykając oczy. Słyszała jeszcze jakby z oddali głosy obecnych w pokoju, ale nawet nie wiedziała kiedy zasnęła.



    Obudziła się kiedy było już ciemno. Spojrzała na zegarek i przeklęła cicho. Ma tyle nauki na jutrzejszy dzień, a prawie nic się nie nauczyła! Westchnęła i stwierdziła, że i tak już dzisiaj nic z tego nie będzie. Wstała z łóżka i poszła do łazienki. Rozebrała się i weszła pod prysznic. Nalała sobie na rękę żelu pod prysznic i zaczęła rozprowadzać po ciele. Kiedy zbliżyła się do okolicy lędźwi poczuła zgrubienie na plecach. Gdy go dotknęła poczuła pieczenie w tej okolicy i z paniki szybko oderwała rękę. Wyszła szybko spod prysznica i spojrzała do lustra na swoje plecy. Na dole kręgosłupa widniał kryształ w odcieniu zieleni, identyczny jak ten w pierścionku, który kupił jej Matt. Dotknęła tego miejsca jeszcze raz i wtedy usłyszała w głowie bardzo wyraźny szept:
- Musisz wyruszyć do Mestii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz