Dla was wszystkich, za to, że musieliście tyle na to czekać.
Leah mimo ogromnego zmęczenia nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok, próbując się ułożyć jakoś wygodnie, lecz nic to nie dawało. Oczy jej się kleiły, jednakże jej umysł był pełen myśli, które nie pozwalały jej zmrużyć oka. Czuła się przytłoczona całą sytuacją, bała się czy sobie poradzi, a przede wszystkim zaczynała już tęsknić za domem, mimo, że jej podróż dopiero się zaczęła. Nie wiedziała gdzie jest, ani właściwie po co. Żałowała, że w ogóle wybrała się w tę podróż. Patrzyła ze smutkiem na śpiącą beztrosko Marlene. Szkoda jej było przyjaciółki, która poświęciła wiele by z nią tu przyjechać i wspierać, a nie wiadomo co ją mogło tutaj spotkać i jak długo będzie musiała tu zostać. Czy w ogóle uda im się stąd wydostać. Jeśli tak to kiedy? Nie wiadomo czy zdążą wrócić przed końcem wakacji. Leah pluła sobie w twarz, że tutaj przyjechały. Co ona sobie myślała? Że przyjadą tutaj na wakacje? Co to za głupi pomysł, żeby udać się w taką długą podróż. Na początku myślała, że jak tu przyjedzie to pozna odpowiedzieć na swoje pytania o kryształ, który dał jej tajemnicze moce władania umysłem. Teraz uważała ten dar – mimo tego jaki był potężny – za przekleństwo. Dziewczyna brała odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale także za przyjaciółkę, która nie znalazłaby się tutaj gdyby nie ona. Leah miała ochotę spakować się z powrotem i zaciągnąć Marlene do domu. Tylko jak się stąd wydostać.
Dziewczyna przez długi czas starała się zasnąć, aż na dworze zaczęło się robić ciemno. Blondynka na łóżku obok przez cały ten czas chrapała w najlepsze niczym się nie przejmując. Kiedy Leah zaczynała w końcu „odpływać” w krainę snu rozbudził ją hałas na korytarzu.
Usłyszała damskie krzyki nawołujące wszystkich, aby wyszli na zewnątrz, gdzie czekało na nich ognisko. Leah wygramoliła się z łóżka i uchyliła drzwi od pokoju. To jedna z bliźniaczek, które widziała wcześniej przed chatą Orena nawoływała wszystkich. Dziewczyna o długich blond włosach pukała w każde drzwi, krzycząc głośno, tak, że nikomu nie mogła umknąć wiadomość o ognisku. Brunetka wróciła do pokoju, aby obudzić przyjaciółkę. Może nadszedł czas, żeby uzyskać w końcu odpowiedzi na wszystkie nurtujące je pytania.
Dziewczyny wyszły przed chatkę, gdzie paliło się ognisko jako jedne z ostatnich. Kiedy podeszły do grupy obcych sobie osób nikt nie kwapił się za bardzo do rozmowy. Jednak Leah nie dziwiła się im. Uśmiechnęła się lekko na przywitanie, mruknęła ciche „cześć” i usiadła w miarę neutralnym miejscu, tak, aby nie musieć z nikim na siłę nawiązywać konwersacji. Przyjaciółka usiadła obok niej i brunetka przysunęła się do jej ciepłego ciała, gdyż wieczór był chłodny. Jednak ognisko było na tyle duże, żeby ogrzać ich wszystkich.
- Ach, jak miło posiedzieć sobie przy ogniu – powiedział Oren, zapewne próbując zachęcić wszystkich do rozpoczęcia rozmowy. – To mi przypomina pożar miasta w sześćset dziewięćdziesiątym czwartym roku – dodał po chwili milczenia.
- A mi przypomina o uciążliwych zdolnościach, które wszyscy mamy – powiedziała niezbyt miło blondynka o wyglądzie nie pasującym do jej wybuchowego charakteru, który najwyraźniej miała.- Wydaje mi się, że nikt nas tu nie ściągnął na wspominki przy ognisku, więc przejdźmy do rzeczy. – Leah zaczerwieniła się na myśl o tym jak niegrzecznie zabrzmiały słowa dziewczyny, ale zazdrościła jej tej pewności siebie i tego, że potrafi od razu przejść do konkretów.
- No tak, czas na opowieść. – zmienił taktykę Oren, widząc zniecierpliwienie na większości twarzy. - To może najpierw opowiem wam o Nityi? Albo lepiej zacznę od samego początku, od ojca – zastanowił się. – W czasach kiedy świat dopiero miał się narodzić, istniały tylko dwie moce, dwie istoty, od których wszystko wzięło swój początek. Jedną z tych istot był ojciec mój i Nityi- Artymos, natomiast druga moc została obleczona w ciało Sanayi. I tak jak nasz pan ojciec był narzędziem dobra, tak Sanaya utożsamiała wszystko to, co złe. Uzupełniali się wzajemnie i istnieli dzięki sobie, gdyż tak jak nie może być światła bez ciemności, tak nie istnieje dobro bez zła. Artymos stworzył tą część świata, która wydaje wam się dobra i piękna, natomiast dzięki Sanayi ludzie poznają smak cierpienia, strach i ciemność, ale także morderstwo czy gwałt. Ja i Nitya byliśmy dziećmi Artymosa, stworzonymi po to, by pomagać naszemu Panu ojcu w jego dążeniach. Zapytacie pewnie jakież były jego plany? Cóż, był wizjonerem-chciał stworzyć utopię, świat bez skazy zła. Z perspektywy czasu dostrzegam w jego działaniach pewien absurd... Ale teraz jest już to nieważne. Nitya została Panią Żywiołów, siedmiu mocy, które reprezentowały kryształy. Jednak Sanaya nie pozostała bierna. Wydała na świat swojego potomka Karainela. Zarówno on jak i jego matka chcieli pogrążyć świat w ciemności. Największej ciemności jaką możecie sobie wyobrazić-w mroku, tkwiącym w ludzkich sercach. Kiedy mój ojciec stwarzał bowiem człowieka, Sanaya w jego sercu ukryła okruch zła. Zauważyliśmy ten okruch, kiedy ludzie po raz pierwszy popełnili zbrodnię. Jednak ten okruch stał się częścią ludzkiej natury, niemożliwą do usunięcia. Karainel walczył z nami przez tysiąclecia, raz po raz atakując, a jednak mi i Nityi udawało się wspólnie odeprzeć jego atak, choć okruszyna ciemności w ludzkich sercach rosła w siłę. W końcu u niektórych była na tyle wielka, że ośmielili się podnieść rękę na córkę ich Stwórcy. Nie rozumieli, że Nitya chroni ich przed nimi samymi, zaczął więc ogarniać ich strach, uczucie stworzone przez Sanayę. Zamordowali więc Nityę... Może jesteśmy wieczni, ale nie nieśmiertelni. Starzejemy się i chociaż żyję już tysiące lat, pamiętam narodziny skał, które dzisiaj są już szczytami gór, to jestem śmiertelny. Tak jak i śmiertelna była Nitya...
Leah miała wrażenie jakby słuchała opowieści o powstaniu świata według starożytnych greków. Artymos, Nitya, Oren i ta reszta, o której mówił Oren sprawiali wrażenie jakichś bogów o nadprzyrodzonych mocach, a ona Leah i reszta siedzących obok niej osób jakimiś stworzeniami, które mają bronić ich honoru. Nie bardzo wiedziała, czy Oren mówi prawdziwą historię, czy raczej jakąś prastarą legendę.
- Nitya była Panią Żywiołów zaklętych w kryształy, dlaczego więc kryształy nie zginęły wraz z nią , tylko znalazły się w naszych czasach i w naszym posiadaniu? – odezwał się najstarszy mężczyzna wśród przybyłych.
- Dzięki mnie. – odpowiedział mu Oren. - Kiedy Nitya zginęła pozostały po niej kryształy. Siedem kryształów będących zaklętymi mocami żywiołów: ognia, wody, ziemi, wiatru, umysłu, ciała i energii. Wysłałem je w któryś ze światów, by odnalazły godnych siebie właścicieli i sprowadziły ich w miejsce, które w ich, w waszym świecie, odpowiadało miejscu, w którym zginęła Nitya i w którym narodziły się kryształy. Sprowadziłem was tutaj.
Jedne co przyszło do głowy Lei to dlaczego Oren wybrał właśnie ją? Niby co ona mu tutaj zrobić i dlaczego na jej miejscu nie mógł być ktoś inny
- Gdzie właściwie znajduje się to tutaj? – pytał dalej blondyn.
- Nie powiedziałem wam, gdzie jesteście? Wybaczcie nieuwagę staruszka. Witajcie w Mistyi, stolicy Anani. Jest rok tysiąc trzysta pięćdziesiąty czwarty.
Leah otworzyła usta ze zdziwienia i wymieniła szybkie spojrzenia z Marlene. Jak to trzysta pięć…
- Który? - wtrącił się inny chłopak wyglądający na latynosa, przerywając rozmyślania Lei.
- Tysiąc trzysta pięćdziesiąty czwarty - powtórzył cierpliwie staruszek. - Można porównać te czasy do waszego średniowiecza, dlatego dostaliście nowe stroje, będziecie też potrzebować nowej mentalności, chociaż o nią będzie trudniej. Nie spodziewajcie się tutaj tych wszystkich wynalazków, do których przywykliście w waszym świecie. Musicie się do tego przyzwyczaić – powiedział ostrym tonem.
- Średniowiecze?! Nie jestem stworzona do życia w średniowieczu – blondynka o mocnym charakterze znów się odezwała jeszcze bardziej ostrym tonem, choć Leah sądziła, że ostrzejszy już być nie może. - Jest jakiś powód, dla którego urodziłam się w dwudziestym wieku.
- Aż dziwne, ale pierwszy raz się zgadzam z Roisin - mruknęła pod nosem blondynka, która wcześniej nawoływała wszystkich do ogniska. Brunetka spojrzała na swoją przyjaciółkę, której spojrzenie mówiło o tym, że zgadza się z jedną z bliźniaczek w stu procentach.
- Nie przesadzaj, Roisin – rzekł młody chłopak o jeszcze nie wyrobionych całkowicie męskich rysach. Obok niego siedziała dziewczyna tak do niego podobna, że z pewością musiała to być jego siostra. - Tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak się tutaj odnaleźć, więc nie jesteś jedyna.
- Jak to jesteśmy w średniowieczu? Przecież to niemożliwe... – powiedziała dziewczyna o czerwonych włosach, siedziała obok rodzeństwa.
Rozległ się szmer, gdyż każdy zaczął pod nosem wyrażać swoje niezadowolenie, ale Oren przerwał to lekko podnosząc głos, tak aby wszyscy go usłyszeli i na nowo zaczęli go słuchać:
- Jest powód, dla którego trafiliście tutaj - spojrzał na każdego. Nie tylko na posiadacza kryształu, ale także na osobę, która mu towarzyszyła. - Wspominałem o misji, prawda? Po śmierci Nityi wrócił Karainel. Świat pochłonęło zło, którego nie jesteście w stanie sobie wyobrazić. Nie chodzi tylko o ludzką naturę, chociaż i ona daje się we znaki. Ludzie słabych charakterów zostali opanowani przez mrok tkwiący w ich duszy. W Anani, a niedługo w całym znanym nam świecie, ludzie zaczną mordować, grabić i gwałcić, ku uciesze Karainela. Jednak wisi nad nami także i większa groźba. Sanaya wyposażyła swego potomka w potężną moc, zaklętą w siedem czarnych kryształów. Każdy z nich odzwierciedla grzech. Karainel chce zjednoczyć posiadaczy kryształów grzechów, a musicie wiedzieć, że razem są niepokonani. Kiedy ta misja mu się powiedzie, na świecie nie będzie już nic dobrego. Niech każdy z was pomyśli o tym co kocha, co wydaje mu się piękne, a potem niech wyobrazi sobie, że nie tylko to wszystko przestaje istnieć, ale i wszelkie plany i marzenia obracają się wniwecz. Widzicie to? Taki los czeka nasze światy, jeżeli nie wypełnicie swej misji: jeżeli nie odnajdziecie posiadaczy kryształów grzechu i ich nie zniszczycie. Nie oszukujcie się jednak. Oni także chcą zwyciężyć w tej walce.
Zniszczyć? Walce? Teraz Leah już całkowicie nie wiedziała dlaczego się tutaj znalazła. Ona nie jest stworzona do takich rzeczy! Nawet to jak potężny dar otrzymała dzięki kryształowi tego nie zmieni! Oren musiał się pomylić, to wcale nie jej tutaj potrzebował.
- Em... Mistrzu... Senseiu... Szefie... - zaczął znów mówić latynos, niepewny jak zwracać się do staruszka. - Nie wiem jak pozostali, ale ja chyba nie za bardzo nadaję się do ratowania świata. – Leah poczuła się w końcu przez kogoś zrozumiana.
- Nie masz wyboru - uciął krótko Oren.
- Podsumowując: zostaliśmy wybrani, bez żadnego konkretnego powodu, wysłani w czasy, w których nikt nie słyszał o bieżącej wodzie, mamy narażać nasze życie w walce ze złem i nikt nawet nie zapyta nas o zdanie? - spytała ostra dziewczyna, wpatrując się w Orena.
- A ona jak zwykle marudzi – usłyszła mruknięcie niedaleko siebie. W sumie chłopak, który to powiedział miał trochę racji.
- Jeżeli chodzi o wodę... - wtrącił latynos, zwracając na siebie uwagę wszystkich. - To ja zawsze chętnie służę pomocą przy kąpieli. – Leah uśmiechnęła się lekko. Mimo powagi sytuacji potrzebowała właśnie czegoś takiego na rozluźnienie atmosfery.
- O tak! Ja chętnie... – zawołała bardziej rozkrzyczana z bliźnieczek, a ta spokojniejsza zgromiła ją wzrokiem. - Nieważne...
- Kontynuując - odezwał się Oren, akcentując swoją wypowiedź, by uwaga wszystkich znów przeniosła się na niego. Staruszek był już trochę poirytowany zachowaniem przybyłych. - I tak, i nie. Zostaliście wybrani z konkretnego powodu, ale masz rację, w tym momencie nikt nie będzie pytał was o zdani.
- A ja już myślałam, że te stroje to wystarczający żart, a tu no proszę-zostaliśmy uwięzieni w jakimś średniowieczu, by pomóc ludziom, których nie znamy? Ktoś musiał już z góry założyć, że się nie zgodzimy. Chyba nawet wiem kto – warknęła przez zęby bliźniaczka, spoglądając na staruszka..
- Możemy tu utknąć na zawsze... - szepnęła nieprzytomnie ta spokojniejsza. Dziewczyna wyglądała jakby miała się zaraz popłakać. Leah miała ochotę podejść do niej, przytulić i popłakać się wspólnie w objęciu.
- Ale... Ale... – dziewczyna o czerwonych włosach próbowała się wypowiedzieć, lecz i ją zszokowała ta nowina. - Nie możemy wrócić do domu? Ile to wszystko potrwa?
- Jeżeli w ogóle myślicie o powrocie, o wszystkim tym co drogie waszemu sercu, to musicie wykonać zadanie, które wam powierzył los. Jeśli tak się nie stanie, obawiam się, że nie będziecie mieli do czego i kogo wracać – powiedział bardzo poważnym tonem. Chwilę później jego twarz natychmiastowo się rozchmurzyła. Wydawało się, jakby staruszek był świetnym aktorem albo miał niepowtarzalną huśtawkę nastrojów. - Na razie jednak nie smućcie się. Chciałbym bliżej poznać spadkobierców dziedzictwa Nityi, a także wasze moce .
- No więc, może ja zacznę - powiedział siedemnastoletni blondyn. Jego siostra cicho zachichotała. - Nazywam się Matheo i pochodzę z pewnego malowniczego, nadmorskiego miasta we Francji. A to jak znalazłem kryształ... Właściwie to nie ja go znalazłem, tylko mój pies. Bella wskoczyła mi na kolana, ja złapałem za kryształ, chciałem go wyciągnąć i gdy tylko dotknąłem go, zobaczyłem tylko jasne światło, a później zemdlałem.
- Tak, obudziłeś się na podłodze i nie wiedziałeś, co się dzieje - wtrąciła się jego siostra, która jak się okazało nazywała się Catherine. Dodała przez śmiech: - Napędziłeś mi wtedy niezłego strachu.
- Tak. Mój żywioł to ziemia, no a wy... Jak dostaliście kryształ? - zapytał Matheo, patrząc się na każdego z osobna.
- Ja natomiast znalazłam kryształ w dość dziwny sposób... – zaczęła mówić czerwonowłosa. - Przed sklepem napadł mnie mężczyzna, któremu ów kryształ służył jako kolczyk. W obronie wyrwałam mu go w brutalny sposób. - Uśmiechnęła się, jakby wspomnienie okrutnego potraktowania złodzieja wciąż sprawiało jej przyjemność. - A potem go dotknęłam... I stało się to, co się stało.
- Dwa lata temu, gorące Peru, słoneczny dzień, plaża, wiatr we włosach... - odezwał się latynos, próbując zdjąć zegarek. Gdy mu się to udało, wyciągnął rękę przed siebie, pokazując wszystkim kryształ, tkwiący w skórze na jego wewnętrznej części nadgarstka. - W piasku to maleństwo. Przyczepiło się do mnie i od tamtej pory niestraszne mi odwodnienie – powiedział żartobliwie. Na jego dłoniach zaczęły osadzać się krople wody.
- Kryształ odnalazł mnie już ponad dziesięć lat temu w Szkocji podczas nurkowania – powiedział najstarszy z przybyłych, uśmiechając się do zebranych – Potrafię zmienić swoje ciało, tak by wyglądać jak ktoś, kogo widziałem przynajmniej raz w życiu. – Leah poczułą pewien związek jej mocy z mocą mężczyzny. Stwierdziła, że musi później spróbować porozmawiać z nim bliżej na temat jego mocy.
- Wspaniale – rzekł Oren po jakimś czasie, upewniając się, że blondyn nie chce nic dodać. - Mamy więc żywioł ziemi - spojrzał na Matheo - żywioł energii - jego wzrok padł na czerwonowłosą - a także żywioł wody i ciała - spojrzał kolejno na dwóch mężczyzn, którzy się przed chwilą wypowiadali. - Gdzieś wśród was są jeszcze posiadacze kryształów ognia, wiatru i umysłu...
– Pamiątka ze straganu w Irlandii – powiedziała blondynka o ognistych oczach. – A co do mojego żywiołu – dodała po chwili, rozszerzając zasięg ognia ewidentnie w stronę Matheo. - To dzięki niemu możemy sobie tak miło pogawędzić i usmażyć marshmallows.
- Oznacza to mniej więcej tyle, że wszyscy, którzy nie są superbohaterami powinni nosić przy sobie gaśnice – wyjaśnił chłopak siedzący obok blondynki, najwyraźniej je towarzysz podróży.
Leah westchnęła cicho, wiedząc, że nadeszła jej pora. Została tylko ona i jedna z bliźniaczek, która nie wyglądała jakby miała zacząć teraz mówić.
- Raczej nie miałam okazji jeszcze z nikim dłużej rozmawiać, więc tak na początek nazywam się Leah. - Przedstawiła się, po czym spuściła nieśmiało wzrok. - Kryształ znalazłam prawie rok temu i żywioł jakim władam to umysł. Jeszcze do końca nie wiem, jak działa, ale mogę z pewnością kierować waszym ciałem poprzez myśli. I to chyba tyle... - zakończyła niezgrabnie, lekko się czerwieniąc. Po dłuższej chwili dodała, wskazując na blondynkę siedzącą obok niej: - To jest moja przyjaciółka, Marlene. Dzięki niej pojawiłam się tu tak szybko.
Marlene kiwnęła głową i uśmiechnęła się uroczo do zebranych ludzi przy ognisku.
- Ja... Jestem Josefina i...
- Sefi! - poprawiła ją jej siostra.
- No tak, Sefi – sprostowała. - Znalazłyśmy kryształ pięć lat temu podczas spaceru w lesie. Właściwie to Julie go znalazła... - zawiesiła głos. Odwróciła głowę w kierunku siostry, szukając u niej pomocy. Wpatrywała się w nią, aby nie musieć patrzeć w oczy obcych ludzi.
- I od tego czasu Sefi puszcza wiatry – dokończyła Julie, nie zastanawiając się nad swoją wypowiedzią. Dopiero przerażony wzrok blondynki uświadomił jej, że coś było nie tak. Roześmiała się dźwięcznie z własnego roztrzepania. - Nie o to mi chodziło. Od tamtego czasu wysyła wiatry we wszystkie strony świata, więc żadne tornado nam nie grozi.
Josefina westchnęła ciężko, widać, że poczuła się zażenowana.
- Miło mi was wszystkich poznać i jeszcze raz przywitać w Mistyi - powiedział staruszek głębokim, tajemniczym głosem, uśmiechając się przy tym do siebie. To byli już wszyscy spadkobiercy dziedzictwa jego siostry. Siedem tak różnych, a jednak podobnych na swój sposób osób. - Powinniście się wszyscy dobrze poznać, bo czeka was niezwykła, lecz trudna przygoda. Będziecie potrzebować waszego wsparcia i zaufania.
Staruszek pyknął fajkę, z którą się nie rozstawał i najprawdopodobniej nic więcej nie miał zamiaru już dzisiaj powiedzieć. Leah spojrzała z przerażeniem w ziemię, a w jej głowie panowała pustka. Bała się przyszłości jak nigdy wcześniej w życiu. Co ich wszystkich teraz czeka?
Dwa.
OdpowiedzUsuńDokładnie tyle razy było już opisane ognisko. Idziemy do przodu! Przyznam, że "ostra Roisin" mnie rozbawiła, nie wpadłam jeszcze na taki dobór słów :D. Z kolei wyobrażenie Lei i Sefi siedzących razem, przytulających się i płaczących z własnego losu mnie rozczulił xD.
Mam nadzieję, że następna będzie szybciej :).
ja mam nadzieję, że następna będzie jeszcze w tym miesiącu, bo w końcu jakaś akcja się zaczyna :D
UsuńHa! Przeczytałam :) I bardzo, bardzo mi się podobało! Ogólnie uważam, ze całkiem przyjemny nam opis tego ogniska wyszedł, a jak pododawałaś do tego swoje komentarze, to ah!, aż miło czytać. Aż się boję wziąć za opisywanie tego z Ethana punktu widzenia, bo tak z Ade podniosłyście poprzeczkę ^^'. Podobało mi się, a jeszcze bardziej podoba mi się obietnica kolejnej notki. Tak w ogóle to mamy kilka rzeczy do napisania, o! I do pogadania :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobra notka i z zniecierpliwieniem czekam na kolejne :*
owszem, musimy się zgadać jakoś i coś w końcu wymyślić! jak widzisz mnie na fejsie to od razu pisz, bo zazwyczaj jestem na chwilę i nie patrzę na czat :)
UsuńNotka bardzo fajna, krótka, ale sympatyczna mimo wszytko. Najbardziej podoba mi się początek, ale wszytko ogóle jest super ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny! ^^
Myślałam, że czytanie opisu ogniska w każdej historii będzie okropnie nudne, ale dzięki dodaniu perspektywy każdego bohatera i jego myśli, czuję się, jakbym pierwszy raz widziała go na oczy :) Leah sprawia wrażenie takiej zagubionej owieczki, mam ochotę wejść do komputera i ją przytulić. Niestety za pomocą Roisin na pewno tego nie zrobię :p Mam nadzieję, że się odnajdzie, bo samo brzemię na jej ramionach wystarczy, nie trzeba do tego dokładać samotności. Nie dziwie się, że czuje się odpowiedzialna za Marlene, ale z drugiej strony obie są odpowiedzialne za siebie i podjęły indywidualne decyzje. Teraz jestem zaintrygowana, jak się odnajdą w nowej rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńZu
Zu może i nie przytuli za pomocą Roisin, ale ja i Luis jak najbardziej możemy. ;) Leah jest tak uroczo zagubiona, że naprawdę chce się to zrobić. Mam nadzieję, że z czasem się odnajdzie i nabierze trochę pewności siebie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, naprawdę. :)
No, to była twoja najlepsza notka według mnie. Na początku przyznam, iż nie chciało mi się czytać, bo już późno, oczy się kleją, ale jak doszłam do tego fragmentu z ogniskiem, jak wszyscy rozmawiali, to tak się wczytałam...No na serio :) Bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńNo by tu...powidzenia! :D
Smile
Taka zaduma mnie złapała jakoś. Biedna Leah, domyślam się, jak trudne musi być takie nagłe odnalezienie się w tym wszystkim. Bardzo dobry początek, gdzie dokładnie widać jak przykro jest jest z tego powodu.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, w końcu to miesiąc notek :)
Pozdrawiam.
Fantasy.