1. Blog należy do serii Nitya. Zapraszam do czytania także innych blogów w naszej serii.
2. Mile widziana konstruktywna krytyka.
3. Leah jest postacią fikcyjną, ale całkowicie moją, także prosiłabym o nie plagiatowanie.
4. Miłego czytania

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział VII

 To chyba najkrótsza notka w moim życiu. Ale... póki co tyle udało mi się z siebie wydusić :)

    Kolejne dni w pracy były coraz łatwiejsze. Wiele godzin pan Lavrans poświęcał Lei na przyuczenie do zawodu. Mimo twardej skorupy mężczyzna ten okazał się być całkiem miłym człowiekiem, wręcz samotnym i potrzebującym towarzystwa. Z tego co Leah się dowiedziała był starym kawalerem bez żadnej bliskiej rodziny. Trochę zrobiło jej się go szkoda. Widać, że nie miał za bardzo z kim porozmawiać, ani z kim spędzać czas. To musiało być smutne - życie w ciągłej samotności. Bez miłości, rodziny, dzieci. Kiedyś zapytała się go dlaczego żadnej kobiety nie poślubił, ale zbył ją szybko. Domyślała się, że był nieszczęśliwie zakochany, albo po prostu nigdy nie potrzebował takiego życia. Osobiście uważała, że każdy ma na świecie drugą osobę, która jest mu przeznaczona, ale być może on nigdy nie miał sposobności spotkać swojej.
    Czasami w takich momentach myślała o Mattcie, którego zostawiła w Kaliforii. Zastanawiała się czy to była jej miłość życia czy po prostu tak tylko kiedyś myślała. Tęskniła za nim, mimo że zachował się jak drań. Pewnie gdyby została to wybaczyłaby mu zdradę, więc chyba dobrze, że wyjechała i miała sposobność, aby tego nie zrobić. Ciekawiło ją tylko to czy on tęskni za nią i czy żałuje, że ich związek się skończył. Nie wiedziała czemu właściwie tak to się wszystko potoczyło, przecież dobrze im było razem. Przynajmniej ona tak myślała. Na szczęście nie miała zbyt wiele czasu, aby się nad tym zastanawiać. Musiała skupić się na pracy, aby mieć co włożyć do ust, bo przecież nie będzie ciągle wykorzystywać Orena, zresztą staruszek na pewno chciałby, aby każdy z nich sam się sobą zajął. Do tego często zastanawiała się nad misją jaka czeka ich "drużynę żywiołów" i nie sądziła, że to się może udać. Nie wierzyła w to, że uda im się jakoś zjednoczyć, bo póki co to każdy zajął się sobą i chyba nikt nie pragnie współpracy. Jednak wiedziała, że jeśli nie zaczną działać razem to ciężko im będzie wygrać batalię jaka ich czeka, czymkolwiek ona miała być.
    Zbliżające się niebezpieczeństwo wzbudzało w Lei siłę i motywację, aby nauczyć się konsturwać broń. Sądziła, że może się to przydać jej, a przede wszystkim całej drużynie. Choć wiele osób, w tym ona wyglądało jakby nie nadawali się do walki. Jednak po coś zostali wybrani i wierzyła, że znajdą w sobie siłę. Bardzo chciała nauczyć się władać mieczem. Niestety nie miała jeszcze na tyle odwagi by poprosić o nauki swojego szefa. Póki co chciała zdobyć pełne zdolności kowalstwa. Pragnęła, żeby mężczyzna potraktował ją poważnie. Czułaby się bezpieczniej umiejąc władać bronią. Żałowała, że Oren nie przekazał im telepatycznie, żeby zdobyli broń palną, wtedy pewnie mieliby przewagę nad tutejszymi. Aż wstydziła się sama przed sobą, że myśli o tym by z kimkolwiek walczyć, a co dopiero zrobić komuś krzywdę. Jednak najważniejsze było to, aby ich misja jak najszybciej się skończyła i Marlene mogła wrócić do domu. Jeśli chodzi o nią samą to tak naprawdę nie prędko jej było wracać do domu. Nic tam na nią nie czekało, nikogo tam nie miała. To było niesamowite jak szybko i diametralnie zmieniły się jej priorytety życiowe.
  
     Kiedy w końcu dostała jeden dzień wolny odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że choć jedną dobę może w całości poświęcić swojej przyjaciółce. Wiedziała, że ta czuje się tutaj bardzo samotnie i za bardzo nie ma z kim rozmawiać. Pewnie niesamowicie tęskniła za domem i nie dziwiła się jej. Jednak wierzyła, że jej obecność też będzie miała jakiś wpływ na ich misję. Mimo to bardzo żałowała, że ją zabrała w takie miejsce. Groziło jej tutaj wiele niebezpieczeństw. Miała nadzieję, że uda się jej ją od tego jakoś uchronić.
    Leżały na pełnej zieleni łące i wpatrywały się w niebo. Obie cieszyły się , że w końcu mogą pobyć razem i nie miały zamiaru spędzać tego czasu na rozmyślaniu o czyhających na nie niebezpieczeństwach. Ten dzień był tylko dla nich i nie miały zamiaru go niczym zepsuć.
- Nigdy nie sądziłam, że w średniowieczu może być tak ładnie - powiedziała Marlene, przerywając ciszę. W końcu coś pozytywnego na temat tego miejsca wypłynęło z jej ust. - Zawsze wyobrażałam sobie, że jest szare, śmierdzące i obskurne. Jednak tutaj jest bardzo ładnie... Dużo zieleni.
- Widzisz, a nigdy nie chciałaś jechać ze mną i z Mattem za  miasto - odpowiedziała Leah. - A to jest takie piękne!
    Na chwilę zapadła cisza. Leah przymknęła oczy.
- Tęsknisz za nim? - zapytała nagle blondynka.
- Tęsknię - powiedziała po chwili. - Ale widać nie był mi przeznaczony.
   Leżała, wpatrując się w niebo i rozmyślała o swoim byłym chłopaku. Ciekawe co teraz robił? Chciałaby wiedzieć... Ale przecież mogła! Przynajmniej postanowiła spróbować. Zamknęła mocno powieki i z wielką intensywnością skupiła się na twarzy chłopaka. Pamiętała ją z wielką dokładnością, zwłaszcza jego oczy, w które tak lubiła się wpatrywać. Jednak nic  się nie działo. Otworzyła oczy i zamknęła je jeszcze raz. Znów skoncentrowała się na Mattcie jednak tym razem też  nic się nie stało. Nie potrafiła wejść do jego umysłu. Być może nie ma możliwości, aby wejść do tamtego świata? Albo po prostu nie miała jeszcze wyćwiczonych takich zdolności? Musiała nad tym popracować. W każdym razie zapyta Orena czy coś wie na ten temat. Gdyby udało jej się opanować tą umiejętność mogłaby przede wszystkim pomóc Marlene, zbliżając ją choć trochę do tamtego świata, za którym tak bardzo tęskniła. Do jej domu.

6 komentarzy:

  1. Rzeczywiście krótka notka, ale mi się podobała :). Leah jest strasznie ciepła, ale też zaradna i twardo stąpająca po ziemi. Rzeczywiście trzeba jakoś zgrać drużynę ;). Ale coś z tym zrobimy, niech Leah się nie martwi, a może niech zacznie martwić, bo to oznacza kłopoty...
    Ach, ten Matt. Ciągle zaprząta jej głowę, biedna. Choć będąc tak daleko, będąc zajętą pracą, może na trochę o nim zapomnieć i dobrze :).
    Będę czekać na następną! Weny :*! Ade :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak krótko, bo Leah to naprawdę sympatyczna postać i bardzo lubię o niej czytać. Ma w sobie dużo rozsądku, to dobrze wróży na przyszłość i sprawia, że mam ochotę na dialog, więc daj znać.
    Czekam bardzo niecierpliwie na następny rozdział i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż szkoda, że tak krótko, bo zdążyłam się rozpędzić, a tu już koniec. Ale znowu jak by było długo, to bym marudziła, Ahhh, wiem >.< Ale dobrze, że chociaż coś ;)
    Po tak krótkiej notce to nawet nie wiem, co myśleć.
    Dobrze, a nawet bardzo dobrze, że Leah trafiła do tego średniowiecza, przynajmniej nie ma za dużo czasu, by myśleć o Mattcie. Może w końcu - chodź wątpię - o nim zapomni? A bynajmniej on stanie się jej obojętny.
    Pisz też więcej o Marlene. Wydaje się być sympatyczną, fajną osobą. :)

    Nie ma co, tylko pisz, pisz. Weny i chęci życzę, Smile :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w szoku, że Leah, mimo całego zamieszania i tylu zmian w życiu, potrafi jeszcze wspominać Matta, który tak ją skrzywdził. Chociaż z drugiej strony na pewno łatwiej jej myśleć o przyziemnych i znajomych rzeczach niż o tych abstrakcyjnych, które na nich czekają. Cieszę się, że dziewczyny znalazły trochę czasu dla siebie, ale też chętnie poczytałabym o jej pracy. Podobało mi się, chociaż faktycznie króciutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobało mi się to, że Leah myśli o Mattcie. W gruncie rzeczy niektórych rzeczy nie da się odciąć grubą krechą, kontrolować swobodne myśli. Tym bardziej, jeśli dotyczą kogoś, kogo darzyło się uczuciem.
    Krótko, ale to wiesz :) Podobało mi się, ale musisz nas nieco dopieścić następnym razem, żebyśmy mogli się zaczytać w Leah! Bo jest tego warta.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Króciutko, to prawda, ale jakże miło. Strasznie podoba mi się ta postać. Leah wydaje mi się, że stara się myśleć przyszłościowo. Tak, jakby wychodziła o jeden krok do przodu od reszty jej towarzyszy. Rozmyśla o pracy, a za chwilę jej myśli przeskakują na przyszłą walkę. Bezbłędnie zauważa co się dzieje wokół niej.
    Jest taka prawdziwa. Uwielbiam ją i właśnie jej patrzenie na świat.
    Pisz dalej i pozdrawiam,
    F.

    OdpowiedzUsuń