1. Blog należy do serii Nitya. Zapraszam do czytania także innych blogów w naszej serii.
2. Mile widziana konstruktywna krytyka.
3. Leah jest postacią fikcyjną, ale całkowicie moją, także prosiłabym o nie plagiatowanie.
4. Miłego czytania

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział V

 Dla Lei, bo bez niej ciężko by mi było tą notkę napisać.

     Następny dzień rozpoczął się dla Lei całkiem dobrze. Obudziła się w dobrym humorze, z przeczuciem, że ten dzień będzie lepszy. Przez większość nocy dużo myślała o ostatnich wydarzeniach i zastanawiała się jak ma się zachować. Na początku pomyślała o ucieczce, byłaby nawet gotowa to uczynić, ale nie wiedziała za bardzo jak ma to zrobić. Przecież oni nawet nie byli w tym samym świecie co ich wcześniejsza rzeczywistość! O ile to w ogóle jest możliwe. Pocieszała ją jedynie myśl, że nie jest w tym wszystkim sama. Inne osoby, które posiadały kryształ tak samo jak i ona, także czuły się tutaj zagubione. Poczynając od blondwłosej bliźniaczki, która wydawała się najbardziej przerażona tym wszystkim, a kończąc na ognistej blondynce, która swoje zagubienie przykrywała złością i rozdrażnieniem. Wszyscy tak samo jak Leah, nie za bardzo cieszyli się z przybycia tutaj. Jedyną zadowoloną osobą wydawał się staruszek Oren, którego odczuć ciężko było się domyślić. Człowiek ten był zagadką dla brunetki. Z pozoru przedstawiał zwykła starszą osobę i wszystkie cechy charakterystyczne dla niej, jednak była w nim niezwykła mądrość, którą dziewczyna chciałaby poznać.
     Tego ranka postanowiły razem z Marlene wyjść na spacer i pozwiedzać okoliczne tereny. Leah potrzebowała świeżego powietrza, aby zebrać wszystkie swoje myśli w całość i liczyła na wsparcie i dobrą radę od przyjaciółki. Wordsworth czuła, że blondynka jest zawiedziona przybyciem tutaj. Pewnie spodziewała się czegoś mniej poważnego, a do tego pewnie czuła się niepotrzebna. W końcu Leah ma tutaj podobnych sobie, ważniejszych niż ona w całej tej wyprawie osób. Brunetka bała się, że przyjaciółka będzie ją winić, że tutaj przyjechały, lecz Marlene starała się nie ukazywać swoich emocji.
     Spacerowały leśnymi drogami, rozmawiając na temat wczorajszego ogniska i wszystkiego czego się dowiedziały, kiedy nagle usłyszały jakiś szelest w krzakach. Leah poczuła jak mocno zabiło jej serce i złapała szybko przyjaciółkę za rękę. Stały przez chwilę nieruchomo, kiedy zza drzew wyszły bliźniaczki, które poznały na ognisku.
- Hej dziewczyny, przestraszyłyście nas - powiedziała Marlene z powrotem się uśmiechając, a Leah odetchnęła z ulgą. - Nie wiadomo co można w tych lasach spotkać.
- Cześć. No tak, pewnie zło czai się za każdym drzewem - odpowiedziała jej żartobliwie blondynka bez kryształu. Mimo że dziewczyny były identyczne i z wyglądu ciężko by było je odróżnić to Leah nie miała z tym problemu. Z jednej dziewczyny emanował niezachwiany spokój, zaś drugą wiecznie rozpalała energia. Ta spokojniejsza, bodajże Josefina spojrzała nieśmiało na siostrę, jakby irytował ją jej brak zaangażowania i powagi sytuacji.
- Leah poczuła, że jej przyjaciółka trochę się przebudziła. Sama chciała się wtrącić do rozmowy, ponieważ tak nakazywała jej kultura, lecz zanim zdążyła coś powiedzieć jej towarzyszka znów się odezwała:
- Z twoją mocą powinnaś nas usłyszeć, więc czemu się przestraszyłaś? - Uśmiechnęła się lekko, aby nadać swojej wypowiedzi trochę normalności. Chyba nikt z nich jeszcze nie przywykł do tego, że znajdują się w jakimś magicznym świecie.
    Dziewczyna, do której skierowane było pytanie speszyła się jeszcze bardziej, ale odpowiedziała:
- Ja... Zazwyczaj ignoruję większość dźwięków...
- Ta, taki natłok dźwięków może rozsadzić głowę - wtrąciła się jej siostra, po czym Leah poczuła jej spojrzenie na sobie.. - Ej, a możesz czytać w myślach? Może mieszać wspomnienia? Taka moc to musi być dopiero zabawa - rzekła entuzjastycznie.
     Leah zainteresowała się tym co powiedziała dziewczyna, mimo że przeraziła ją jej bezpośredniość. Jednak brunetka nigdy nie patrzyła na to z tej perspektywy. Może rzeczywiście może zmieniać czyjeś wspomnienia? Sama myśl takiej potęgi ją przeraziła.
- Nie poznałam jeszcze swojej mocy do końca. - zaczęła mówić powoli, analizując to. - Nie do końca można to nazwać czytaniem w myślach, raczej widzę różne obrazy związane z emocjami - chciała wytłumaczyć, ale zaczęła plątać się w swoich wypowiedziach. Sama nie potrafiła do końca zrozumieć działania swojej mocy, a co dopiero komuś to wytłumaczyć, więc zaniechała prób i zmieniła temat:
- Jesteście identyczne – wypaliła zanim zdążyła cokolwiek przemyśleć. Kiedy dotarło do niej jak bezpośrednie i głupie to było zarumieniła się, a Marlene tylko cicho zachichotała.
- Jestem Marlene, a to Leah. - Wskazała na przyjaciółkę, próbując ratować ją z opresji. - Tyle tych imion dzisiaj, że ciężko zapamiętać.
- Julie i Sefi - rzekła jedna z nich, wskazując na siebie i siostrę. - Może i jesteśmy identyczne... - mruknęła pod nosem, co wywołało cichy śmiech Sefi.
- Na razie tak wam się wydaje. Później same zauważycie, że nie tak trudno nas rozróżnić – przerwała siostrze i odpowiedziała uprzejmie, lekko się uśmiechając.
- Ej, Leah! Jesteś w stanie powiedzieć, co widzisz w mojej głowie? - rzekła Julie radośnie. Widać, że rozpierała ją ciekawość, aby zobaczyć moc inną niż Josefiny.
- Julie... - szepnęła karcąco, spoglądając na siostrę, ale ta zignorowała ją.
- Wolałbym nie próbować w tym momencie - Leah poczuła się speszona. Trochę poirytowało ją to, że Marlene i Julie traktują je jak jakieś króliki doświadczalne i jakąś nadającą się do cyrku rozrywkę. Miała wrażenie, że dziewczyny szybciej oswoiły się z ich mocami, niż one same. - Wchodząc w czyjś umysł, tracę kontrolę nad swoim ciałem, a nie chciałabym zemdleć w tych krzakach – powiedziała, starając się usprawiedliwić.
- Próbowałyśmy jakoś nad tym zapanować, ale nie mamy pomysłu póki co. Za pierwszym razem kiedy użyła swojej mocy to prawie utopiła się w oceanie. - Marlene zobaczyła jak speszona jest koleżanka i pospieszyła jej z pomocą.
     Julie spojrzała na nie zawiedziona, ale nie naciskała dalej. Leah odetchnęła z ulgą, kiedy odezwała się druga bliźniaczka:
- Właściwie to spróbowałabym ci pomóc, ale... - zawahała się. Widać, że zastanawiała się nad czymś. - Ale wydaje mi się, że twoja moc to trochę coś innego niż zabawa z wiatrem czy z ogniem... - rzekła powoli, nie do końca będąc pewną swoich słów.
- No co ty - mruknęła Julie i także zaczęła się zastanawiać. Skoro chodziło o coś dla niej to dziewczyna także starała się w to zaangażować. Leah uśmiechnęła się lekko pod nosem, Julie bardzo przypominała jej Marlene.
- No tak, bo... To... Nawet tego sobie nie mogę wyobrazić. Wchodzenia w czyjąś głowę – zaczęła tłumaczyć Sefi. Moc Lei widocznie ją przerażała. W sumie to nie tylko ją, brunetka sama bała się tego co już potrafi.
- Myślę, że w sumie mogłabyś mi pomóc. - Wordsworth wpadła na pomysł. - W jakiś sensie. Jeśli potrafiłabyś swoim wiatrem uchronić mnie od upadku to mogę wejść w umysł Julie, jeśli chcecie. - spojrzała na drugą blondynkę - Nie bój się o swoje wspomnienia, nie zmienię ich - powiedziała dość zgryźliwie.
Julie, aż podskoczyła z radości. Brunetka nie bardzo wiedziała dlaczego. Przecież właśnie wpuszcza ją do jedynego miejsca, w które nikt nigdy nie mógł zajrzeć. Umysł to bardzo osobista rzecz, Leah nie chciałaby, żeby ktoś grzebał w jej.
- Mogę cię po prostu złapać – rzekła Josefina, uśmiechając się niepewnie.
- O tak! Chcę - zawołała z entuzjazmem jej siostra. - Nie boję się o to, nie martw się - odpowiedziała, wcale nie reagując na jej zgryźliwość.
- Tylko mnie złap – Leah uśmiechnęła się do Sefi i odwróciła się do niej plecami, spojrzała na Julie i zamknęła oczy skupiając się na jej twarzy. Dostanie się do czyjejś głowy wbrew pozorom było bardzo łatwe. Wystarczyło wyobrazić sobie, że jest się właśnie tą osobę i tyle. Leah otworzyła oczy i spojrzała na siebie, leżącą na rękach Sefi, która wyglądała jakby miała zaraz upaść. W końcu jej ciało nie było za lekkie. Zwłaszcza bezwładne. Brunetka otrząsnęła się i skupiła się na myślach Julie. W jej głowie przelatywały przeróżne obrazy, ale najczęściej pojawiał się w nich Ethan – blondyn, który przybył tutaj razem z nimi. Najstarszy i najbardziej poważny mężczyzna, którego Leah trochę się bała. Wydawał się być niezbyt miłą osoba, lecz we wspomnieniach Julie wcale taki nie był. Dziewczyna naprawdę dużo o nim myślała, czyżby coś między nimi było? Kiedy przez jej głowę przeleciał obraz dość intymny i taki, którego Leah wolałaby nigdy nie zobaczyć, otrząsnęła się i postanowiła opuścić głowę koleżanki.
     Speszona podniosła się z ramion Sefi, która z ledwością już ją trzymała i sama prawie padła na kolana zalana zimnym potem.
- Chyba nie bardzo podoba ci się ta średniowieczna szopka – Leah uśmiechnęła się do Julie. - Tęsknisz za domem, prawda? - przyjrzała się dziewczynie. - I dużo musisz myśleć o Ethanie - dodała zgryźliwie na wspomnienie o niezbyt miłym dla niej obrazie ich sceny łóżkowej.
     Widać było, że Sefi była przerażona tym, co usłyszała i zobaczyła. Po pierwsze chyba przeraziła ją jeszcze bardziej umiejętność brunetki, a drugą sprawą było pewnie to co usłyszała na temat siostry.
- Ale fajne – Julie za to była bardzo zadowolona i ani trochę niespeszona tym co powiedziała Leah, a wręcz patrzyła na nią z zachwytem. - Twoja moc przy tym to nuda – powiedziała do siostry.
     Leah zarumieniła się. Nie lubiła ingerować w czyjeś życie, ani poznawać intymnych szczegółów z niego. Widząc, jak Josefina coraz bardziej czerwieni się ze złości, żałowała, że w ogóle się na to wszystko zgodziła.
- Czy ja wiem czy nuda. - wtrąciła się Marlene. - Mi to by się przydało do podsłuchiwania. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Leah też uśmiechnęła się lekko. Tak, to było coś co by bardzo pasowało Marlene. Zresztą z każdej z mocy ona zrobiłaby diabelski uczynek. Może jednak jest odpowiednią osoba na odpowiednim miejscu? W końcu Oren nie wybrałby jej gdyby nie było w niej nic wyjątkowego.
- A ten Ethan to dobry wybór, Julie. - Zobaczyła jak Marlene puszcza oczko do blondynki i pokręciła głową z niedowierzaniem. Zaczynał ją przerażać fakt, że te dwie mogą stworzyć duet. To z całą pewnością nie będzie prowadzić do niczego dobrego.


     Leah wędrowała tym samym lasem, szukając traku prowadzącego do miasta. Dziewczyna postanowiła udać się do Mistyi, aby poszukać jakiejś pracy. W końcu za coś musi tutaj żyć, Oren nie będzie ich utrzymywał. Według wskazówek staruszka powinna być na dobrej drodze, lecz nie bardzo wiedziała czy jej instynkt ją dobrze prowadził. Dużo łatwiej by było gdyby były tutaj jakieś drogowskazy, ale niestety to średniowiecze, czy jakkolwiek można to nazwać...
     Wędrowanie w długiej sukni, która co chwilę plątała jej się w gałęzie nie było zbyt proste. Nie była przyzwyczajona do takich ciuchów, ale nie miała wyjścia. W swoich normalnych ubraniach chyba niezbyt pasowałaby do otoczenia. Westchnęła na myśl o tych wszystkich walizkach, które targały razem z Marlene tyle godzin podróży. Po co im to wszystko było? Równie dobrze mogły wyjechać z samymi torebkami i przynajmniej nie musiałby się tyle męczyć. Żadne z rzeczy, które przywiozły tutaj im się nie przydadzą.
     Po dłuższym czasie wreszcie dotarła pod wielkie mury Mestyi i przeszła przez ogromną Bramę Szaleńców, o której wspomniał jej Oren. Wokół pełno było Straży Królewskiej Króla Daimona, który tutaj panował. Leah uśmiechnęła się lekko. To był naprawdę piękny widok i przez chwilę poczuła się jak księżniczka z jakiegoś opowiadania. W sumie średniowiecze zawsze urzekało ją swoim pięknem. Minęła strażników i znalazła się wewnątrz miasta, które było zrobione na planie koła. W Californii czegoś takiego nie mogłaby nigdy zobaczyć. W oddali widziała ogromny zamek, w którym zapewne mieszkał sam król, ale ona nie podążyła w tamtą stronę. Zdawała sobie sprawę, że im bliżej królestwa, tym trudniej jej będzie znaleźć pracę. Skręciła w lewo w jakąś główną ulicę i stwierdziła, że dobrze trafiła. Znajdowało się tutaj dużo „zakładów” gdzie mogłaby dostać pracę. Przystanęła na środku drogi, nie wiedząc jak ma się zachować. Jak tutaj się szuka pracy? Przecież nie będzie roznosić swoich CV! Pewnie kartek z ogłoszeniami typu „Szukam pracownika” też tutaj nie znajdzie. Westchnęła cicho i weszła do drewnianego budynku, aby spróbować po raz pierwszy. Jednak wyszła z budynku tak szybko jak weszła, odesłana z kwitem. Chodziła dość długo wzdłuż ulicy Rzemieślniczej, o nazwie której dowiedziała się od pewnego niemiłego pana. Wszyscy odsyłali ją, spoglądając na nią dziwnie, chyba czuli, że coś jest z nią nie tak i nie bardzo pasuje do tego miejsca. Zmęczona po kilku godzinach ośmieszania się przed całą ludnością weszła do zakładu kowala już całkowicie zrezygnowana. W środku spotkała staruszka, który spojrzał na nią ze zdziwieniem. Pewnie nie spodziewał się kobiety odwiedzającej jego warsztat.
- Czego chce? - warknął na nią niezbyt miło.
- Leah pomyślała, że jeśli odzywa się tak do każdego klienta to raczej zbyt dużego utargu nie ma. Jednak opanowała swoją złość i kulturalnie się ukłoniła.
- Pracy szukam – spojrzała na niego niepewnie.
    Mężczyzna zaśmiał się okropnym, przepitym, zachrypniętym głosem.
- Kuć miecze potrafisz? - zapytał przez śmiech, pewnie nie spodziewając się, że tak. I w sumie miał rację, lecz Leah była już zrozpaczona brakiem efektu jej wyprawy. Nigdy nie była egoistką, ani oszustką, lecz musiała dostać pracę. MUSIAŁA.
    Spojrzała na mężczyznę uważnie i weszła w jego umysł.
- Do kucia mieczy potrzebne są odpowiednie narzędzia, przede wszystkim specjalny młot – powiedziała szybko, zestresowana tym co właśnie zrobiła. - Potrzebne są dwa surowce drewno i metal. Odpowiednie surowce i ich mieszanie stwarzają miecz o różnych predyspozycjach. Każdy miecz jest inny, jeśli jest zrobiony z miłością. - Nie wiedziała dlaczego, ale powtarzała to co ten człowiek uważa za najważniejsze.
    Przez chwilę w pracowni zapanowała cisza. Mężczyzna patrzył na nią uważnie, a ona starała się nie spuszczać wzroku mimo swojego zażenowania. Czuła, że zaraz wyczuje, że jest oszustką i ją wyrzuci. Jednak nie stało się tak.
- Dwadzieścia miedziaków za siedem dni i nie spodziewaj się więcej! - Starzec machnął na nią ręką.
- Jak pan sobie życzy! - Podskoczyła z radości, a mężczyzna spojrzał na nią zdziwiony. Pewnie jego propozycja nie była zbyt opłacalna, ale Leah była szczęśliwa, że cokolwiek dostała. - Będę jutro z samego rana!
    Wybiegła na ulicę i szczęśliwa popędziła w stronę Bramy, aby jak najszybciej wrócić do domu i pochwalić się dobrą wiadomością. Trochę gnębiło ją to, że wykorzystała swoją moc do niezbyt chwalebnych uczynków. Oren pewnie nie byłby z niej dumny, ale musiała to zrobić. Bez tego w życiu nie dostałaby pracy. Wybiegła za mury miasta i popędziła w stronę Chatki staruszka.